Na początku roku 1930 Erich Schairer pisze:
Minęło dziesięć lat, odkąd mam dobrze przygotowanego redaktora naczelnego Demokratów Heilbronn „Neckarzeitung” z powodu uzasadnionego podejrzenia o socjalizm i inne radykalne tendencje Mr. Publisher postaw krzesło przed drzwiami. „Sprawą” była dyskusja miasta przez chwilę, a znajomi radzili mi, abym wykorzystał tę sytuację i założył własną gazetę. Tracę część odprawy, wysłałem plakaty, wydrukowano odwołanie i zebrano subskrypcje na pierwszą roczną subskrypcję. Gdyby tysiąc czytelników zapisało się na rok, odważyłbym się. Zebrano sześćset osób, a 1 stycznia 1920 r. Ukazał się pierwszy numer „Niedzielna gazeta Heilbronn”, Wyjaśniłem w programie artykuły Wprowadzenie„Ta gazeta będzie służyć duchowi socjalizmu i demokracji, które w żadnym wypadku nie ożyły w rzekomo socjalistycznej i demokratycznej republice.
W wielu niemieckich miastach powstały takie gazety. Prawie wszyscy wrócili po krótkim czasie. Dla mnie ten los często przynosi korzyści. Powiedział, że niemożliwe jest utrzymanie gazety, która nie ma ani własnego kapitału, grupy interesu, ani partii, i szaleńczo zrzekł się list.
Wiedziałem, że to było trudne. Uważam, że można to udowodnić. Od samego początku mam to „kaprys” niechciana gazeta ale nie zrobione. W pierwszym roku każdy numer zawierał całą stronę moich osobiście pozyskanych reklam. (Robienie wszystkiego sam: to była moja tajemnica biznesowa, która utrzymywała mnie na powierzchni w pierwszych latach, zwłaszcza w latach inflacji, oprócz uczuć i oddania czytelników.) Ale planowałem i publicznie obiecałem to robić każdego roku Reklamy stron kwartalnych do demontażu. Tak mówię: od piątego roku w Sonntags-Zeitung nie ma żadnych reklam i żadne nie będą się w nim pojawiać, dopóki je opublikuję.
Dlaczego? Lista jest, jak głosił Lassalleprzede wszystkim winę za niższość naszych gazet. W jaki sposób gazeta może służyć interesowi publicznemu, który jednocześnie w części reklamowej jest dostępny dla każdego interesu prywatnego z rozpuszczalnikiem? Nawet prasa socjalistyczna i komunistyczna wierzą, że bez tej nieczystej kombinacji nie mogą istnieć. Gdyby się odważyła, mogłaby ograniczyć się w przestrzeni lub czasie i pozwolić sobie na płacenie czytelnikom, a nie sklepikarzom.
Sonntags-Zeitung jest dumna, że może to zrobić. Ich czytelnictwo znajduje się, z wyjątkiem dwóch przestojów, w Czas inflacji 1922-23 i podczas Kryzys gospodarczy 1926-27, rosła powoli, ale systematycznie. Podejrzewam, że będzie nadal rosnąć.
Czy mam opowiedzieć kilka anegdot z dziesięciu lat, które minęły? Jak znalazłem moich pracowników, musiałem przestawić się na firmy poligraficzne, przewidziałem wiele dobrych i złych rzeczy? A może coś w rodzaju postępowań sądowych, procesów krajowych i zdrady stanu, rewizji domów i tym podobnych? Byłoby dużo, ale porozmawiajmy o tym później, gdy będziemy już starsi i bardziej rozmowni. Chcę tylko rozgrzać małą historię: jak nazwa „Sonntags-Zeitung”, którą niektórzy uważają za mało szczęśliwą, decyduje o ich istnieniu bez mojej wiedzy.
„Sonntags-Zeitung” (od stycznia do października 1920: „Heilbronner Sonntags-Zeitung”, odtąd do października 1922 „Süddeutsche Sonntags-Zeitung”, ponieważ odtąd tylko „Die Sonntags-Zeitung”) nosi nazwę z tego samego powodu która nazywa się „poniedziałkową gazetą”. Ale dla niektórych osób nazwa ta jest dodatkowa uwaga, którą wówczas celowo zignorowałem. I to, że tak powiem, uratowało życie gazety w podstawce.
W tym czasie gazeta nadal była uzależniona. Jeśli chcesz opublikować gazetę, potrzebujesz odcinka subskrypcji od „Działu ekonomicznego dla niemieckiego przemysłu prasowego” w Berlinie. Na 30. Grudzień 1919 Zażądałem takiej prośby i otrzymałem ją bez zbędnych ceregieli. Niedługo potem, kiedy ukazał się pierwszy numer, otrzymałem list z tego samego biura biznesowego, ale z innym podpisem, najwyraźniej z innego działu, który stwierdził, że nie wydano żadnego artykułu do mojej gazety, jego publikacja była niezgodna z prawem i musi dlatego ścigany. Wróciłem z uprzejmą notatką o autoryzacji w moich rękach. A potem przyszła z Berlina następująca pyszna odpowiedź: „W wyniku twojego gefl. Otrzymałeś jednak prawo do subskrypcji kwartalnych kilogramów papieru do drukowania 650 na publikację niedzielnej gazety przez dział departamentu gospodarki odpowiedzialny za czasopisma. Termin „Sonntags-Zeitung” staje się od nas magazynem religijne lub przynajmniej rozrywkowe Tendencja zrozumiana, ale nie liść, który, jak twój, pojawia się tylko co tydzień, ale zajmuje się wydarzeniami politycznymi i codziennymi, a zatem ma charakter codziennej gazety. Nie chcemy pominąć stwierdzenia, że masz prawo do subskrypcji publikacji tej gazety nigdy by nie zostało przyznanegdybyś wyjaśnił nam prawdziwą naturę swojej ręki. ”
W przypadku religijnych „lub przynajmniej” niedzielnych gazet gazeta nie byłaby zbyt krótka w biednej republice niemieckiej. Ale strona taka jak Sonntags-Zeitung z łatwością stłumiłaby panów Bonzen, gdyby wiedzieli, jak to się skończy.
Sądzę, że nawet dzisiaj jest kilka osób, które byłyby szczerze zadowolone, gdyby ta pozornie niereligijna, a nawet rozrywkowa gazeta przestała publikować. Mam nadzieję, drodzy czytelnicy, dobrze się bawicie, a nie za mało „religijni”. Chcemy, aby starzy panowie, którzy są bardziej dla „religijnych lub przynajmniej rozrywkowych”, przeciwstawili się starym i pozostali prowadzić.
Nawiasem mówiąc, Sonntags-Zeitung, który nie został zauważony przez wszystkich, został wydany od 1. Lipiec 1925 już nie w Heilbronn, ale w Stuttgarcie.
Sch.
Edycja Sonntags-Zeitung
- Centrum 1920: 2000
- Centrum 1921: 3100
- Centrum 1922: 3900
- Centrum 1923: 3900
- Centrum 1924: 4300
- Centrum 1925: 5200
- Centrum 1926: 5900
- Centrum 1927: 5700
- Centrum 1928: 6200
- Centrum 1929: 6500