Zgarnie

Will Schaber, Heilbronner z urodzenia, był wolontariuszem redakcji w „Sonntags-Zeitung” Ericha Schairera. Później został redaktorem w Heilbronn „Neckar-Echo”, Socjaldemokratycznej Służbie Prasowej w Berlinie, Saalfeld „Volksblatt”, a po podzieleniu 1931 przez Partię Socjaldemokratyczną „Socjalistycznej gazecie robotniczej” w Berlinie. W maju wyemigrował do 1933. W Brnie (Czechosłowacja) był członkiem „poniedziałku rano” i współredaktorem „Serwisu prasowego”; w Nowym Jorku dwudziestoletni szef British Information Services, a później redaktor tygodnika „Aufbau”.

Zgarnie

Schwabe pozostaje wierny także nowojorskiemu

Publicysta Will Schaber kończy dziewięćdziesiąt lat

Stefan Berkholz

Na Manhattanie, na piątym piętrze, z widokiem na rzekę Hudson, jeden z niemieckich dziennikarzy czyta Lewitów. „Prasa nie powinna służyć smakowi mas - prasa powinna prowadzić szerokie masy.” Starzec siedzi prosto na obrotowym krześle, a jego oczy błyszczą agresywnie. Dziewięćdziesiąt lat Will Schaber w tych dniach - od emerytury bez śladu.

Schaber mieszka w Nowym Jorku od października 1938; wciąż w Washington Heights, dzielnicy na północ od Manhattanu, którą ironicznie nazwali „Czwartą Rzeszą”, ponieważ tak wielu Niemców mieszkało za rogiem, po ich wydaleniu. Schaber stał się rdzenny i całkiem zadowolony. Ale kiedy starszy, wysoki mężczyzna zaczyna mówić, jego pochodzenie jest niezaprzeczalne. Schaber pozostał Schwabe, „tak, oczywiście”, reaguje rozbawieniem: „Jestem Heilbronner!” I po chwili dodaje: „Ale ja też jestem Amerykaninem, jestem także Nowojorczykiem.” Jest kosmopolitą i jest z tego trochę dumny.

Pochodzi z przyziemnego domu rodzinnego. 1905 urodził się w Heilbronn, w „Dzień Pracy”. Ojciec był socjaldemokratą i Ziseleurmeister, matka pochodziła ze starej rodziny Weingärtnerfamilie. Wspomnienia? Większość jest wygaszona. Jego rodzina zginęła w jednym z nalotów alianckich w grudniu 1944. „Siedem tysięcy ludzi zginęło w piekle w Heilbronn”, mówi cicho, kręcąc głową.

Schaber nauczył się dziennikarstwa od podstaw, jak mówią ludzie w Berlinie. Najpierw jako wolontariusz w „Stuttgarter Sonntagszeitung” Ericha Schairera. 1923, wszystko, w roku inflacji. Niezależna, socjalistyczna gazeta. „Schairer był moim wielkim nauczycielem”, zachwyca się Schaber. „Nauczył mnie podstaw dziennikarstwa, budowania gazety, edytowania i tak dalej. Był świetnym redaktorem, świetnym stylistą i - dodaje - nie wahał się również wycinać i redagować manuskryptów nawet najwybitniejszych autorów.

Prawdopodobnie również Schairer zaszczepił w nim coś z etosu wolnego dziennikarstwa. W 1928 roku Schaber przedstawił kilka zasad w wąskiej broszurze („Zeit und Zeitung”). Część z nich jest nadal aktualna, rozważa Schaber, „przede wszystkim: protest przeciwko komercjalizacji prasy”. Nawet dzisiaj jest głęboko przekonany o sile słowa, o jego skutkach - nawet jeśli pisanie zawodziło wtedy tak bardzo, przed 1933 rokiem i po… „Tak” - podkreśla - „słowo może zmienić świat”.

Do 1928 r. Był reporterem i redaktorem publicystycznym w socjaldemokratycznym „Neckar-Echo”. W 1929 roku Schaber podążał za ówczesnym trendem: Berlinem. Jego pierwsza żona, aktorka Else Rüthel, zaręczyła się w kulturalnej metropolii. Został redaktorem wiadomości w socjaldemokratycznym serwisie prasowym, a później w „Sozialistische Arbeiter-Zeitung”. Schaber relacjonował głównie z Reichstagu. „Wtedy Berlin był pulsem republiki”, z entuzjazmem mówi, „Nigdy tego nie zapomnę. Trzeba to przeżyć, żeby wiedzieć, co to znaczy ... „Wieczorem do dziewiątej w redakcji, gorączkowa praca, dużo pracy, potem życie nocne, festiwale artystów, wieczorne pokazy, teatr, kino. Max Reinhardt, Piscator, Chaplin. „Rola Żydów w tamtych czasach była szczególnie silna i pozytywna” - mówi pozytywnie, teraz znowu używając amerykańskiego określenia - „w teatrze i prasie. Oczywiście tego dzisiaj brakuje w Niemczech ”.

A koniec republiki? „Państwo Weimarskie było za młode” - podsumowuje epokę - „zbyt młode i zbyt krótkotrwałe”. A zrozumienie nie pozostawia mu dzisiaj spokoju. „Wszyscy politycznie jesteśmy winni powstania Hitlera”, mówi stary człowiek stanowczym głosem. I podkreśla: „Mówię: politycznie! Wina kryminalna, sześć milionów martwych Żydów - to kolejny problem. Ale jesteśmy politycznie winni wszystkiego, czego nie zrobiliśmy wystarczająco, by walczyć z Hitlerem. ”Niepowodzenie załamanej lewicy, ponad sześćdziesiąt lat temu, wywarło trwały wpływ na jego dziennikarską pracę.

Odyseja Schabera rozpoczęła się w marcu 1933. Został aresztowany w Monachium - „przez pomyłkę”. Został zwolniony, wyjechał do Estonii - „mieszkał mój teść”. Nie znalazł pracy, chciał jechać do Wiednia - wylądował w Brunn. Austriacka straż graniczna nie pozwoliła większej liczbie emigrantów. Przez pięć lat panował w morawskim mieście; Kiedy sytuacja polityczna stała się bardziej groźna, udało mu się dostać do Nowego Jorku z pomocą przyjaciół.

Schaber uzyskał wsparcie m.in. od bawarskiego Volkserzähler Oskar Maria Graf, przeprowadził się do kraju przed bramami Nowego Jorku, mieszkał za granicą, ukończył książkę „antologię niemieckiego demokratycznego myślenia od Thomasa Munzera do Thomasa Manna”. 1941 publikuje pod tytułem „Myśliciel kontra Junker”, pięć lat później w języku niemieckim jako „Weinberg der Freiheit”. Niedostępne dzisiaj.

Schaberowi udało się zdobyć przyczółek w metropolii. 1941 został zatrudniony w British Information Services. Niemieckojęzyczne audycje radiowe miały być słyszalne. Zadanie, które wciąż sprawia mu dzisiaj dyskomfort: „Tak, to było dziwne uczucie”. Kiedy Niemcy pracują dla brytyjskiego rządu w USA. Nadal go nie lubi. Ale pozostał tam przez ponad dwadzieścia lat. Strategia przetrwania ocalałego.

Później projektował programy telewizyjne dla Petera von Zahna, od 1967 do 1972 był redaktorem nowojorskiego „Aufbau”. W jego „wyznaniu miłości” dla małego żydowsko-niemieckiego tygodnika jest napisane: „Struktura” była jak kotwica. Pomógł stworzyć z nas wspólnotę, grupę osieroconych i odizolowanych. Został przyjacielem i przewodnikiem w nowym kraju. To było coś w rodzaju domu. ”Schaber do dziś ma w gazecie swoje regularne felietony, nadal prezentuje literaturę emigracyjną - cykl nazywany jest„ kluczowymi punktami badań na wygnaniu ”- do dziś pamięta zapomnianych towarzyszy i nadal poświęca się swojej Hobby, muzyka i pisze artykuły o kompozytorach, wykonawcach, nowe płyty.

Czy Niemcy nadal go dziś dotykają? Czy czasami tęskni za domem? „O nie”, mówi, to naprawdę koniec. Regularnie przyjeżdża do Republiki Federalnej. A realną szansę na powrót widział tylko raz, tuż po zakończeniu wojny. Jego stary przyjaciel Fritz Ulrich, były redaktor naczelny „Neckar-Echo”, otrzymał ofertę licencyjną na „Stuttgarter Zeitung”. „A gdyby Fritz Ulrich napisał do mnie, wróć, obaj będziemy razem pisać„ Gazetę ze Stuttgartu ”, z pewnością bym się zgodził.„ Ale Ulrich został ministrem spraw wewnętrznych Badenii-Wirtembergii, Schaber nie otrzymał kolejnej oferty z Niemiec ”. i nigdy nie chciałem brać udziału w grze va-banque ”. Szaber ze Szwabii wolał więc zostać w Nowym Jorku i dziś wcale nie jest z tego powodu smutny. „Prawdopodobnie zostałbym zmiażdżony przez wewnętrzne walki partyjne w Niemczech” - mówi stary socjaldemokrata, który jest teraz członkiem Demokratycznej Partii Ameryki.

I czy on nie chce podnieść nóg? Czy nie myśli o zasłużonej emeryturze? Niechętnie Schaber patrzy na jasny dziedziniec ceglanej osady. Mimo że wciąż jest nieco atakowany przez wszystkie rocznicowe zajęcia wokół „Hausblättle” (sześćdziesiąt lat „budowy” ostatniej jesieni), przyznaje, „to było dużo drobnej pracy”, wystaw, wykładów, rzeczywiście powstała książka. Ale musiał dostarczać swoje kolumny raz w tygodniu. Nic nie pomaga.

„Ale!” I jego oczy znów się rozjaśniają, „mój Frankfurterin!” I wskazuje na sąsiednie drzwi, gdzie żona Gerda znów zapewnia obiad. Złoty ślub, który mają już za sobą - 1942 był żonaty. Ale w sierpniu obchodzony jest ponownie. „Potem Gerda kończy dziewięćdziesiąt lat.” I znów łamie żelazne amerykańskie prawo, które nie mówi nic o wieku.